Pojedziemy na łów, na łów towarzyszu mój…

Intensywnie gramy w tym tygodniu 🙂 Dzieciaki w sobotę jadą na kolonie, a ja zbliżam się coraz bardziej do terminu porodu. Czwartkowe wczesne popołudnie spędziliśmy w Łazienkach Królewskich. Gdy byłam małą dziewczynką uwielbiałam tu przychodzić. Ponieważ moi Dziadkowie mieszkali niedaleko w letniej rezydencji króla Stanisława Augusta bywałam regularnie. Kiedy pracowałam zdarzało mi się wracać do domu przez Park. Dziś mieszkam dużo dalej i rzadziej odwiedzam tajemnicze miejsca mojego dzieciństwa. Nasze Dzieci je już znają 🙂

W Łazienkach Królewskich zawsze sporo się dzieje. Mam na myśli nie tylko dużą liczbę Gości, ale przede wszystkim bogatą ofertę wydarzeń kulturalnych oraz propozycje edukacyjną. Warto sprawdzić na stronie.

We czwartki wstęp do Muzeów jest bezpłatny, honorowana jest Karta Dużej Rodziny. Muzeum zwiedza się z przewodnikiem.

Tytuł niniejszego posta nawiązuje do piosenki, której nauczyła mnie Babcia jakieś 35 lat temu 🙂 i świetnie pasuje do celu naszej wycieczki. Muzeum Łowiectwa i Jeździectwa. Muzeum mieści się w tzw. Koszarach Kanonistów zbudowanych w latach 1826-1828 i pomysł jego założenia sięga lat ’70 ubiegłego wieku. Połączone wysiłki i starania Polskiego Związku Łowieckiego oraz Polskiego Związku Jeździeckiego zaowocowały utworzeniem w 1983 r. Muzeum Łowiectwa i Jeździectwa. W 1995 r. oddano do użytku Stajnie Kubickiego, zabudowania wzniesione w latach 1825-1826. Dziś znajduje się tam Powozownia. Muzeum ma bardzo bogatą ofertę edukacyjną. Organizuje nie tylko lekcje muzealne, ale również akcje lato/zima w mieście oraz weekendowe spotkania rodzinne.

Można także zwiedzić Muzeum wirtualnie:

http://www.studiovr.pl/spacery_wirtualne/MLiJ_Koszary_Kantonistow/

Zanim weszliśmy w progi Muzeum odbyliśmy mały spacerek po Parku. Jak tylko przekroczyliśmy jego bramy, Młodzież ruszyła na dokarmianie zwierzaków. Zaopatrzeni w cały wór orzechów pobiegli przodem. Na szczęście wiewiórki dopisały. Było ich dużo i były głodne. Spenetrowane zostało również moje „tajemne” źródełko. Podobno było tam mnóstwo myszy 🙂

lk1

Naszym Dzieciom podoba się w Muzeum absolutnie wszystko, może salonik myśliwski nieco mniej. Chociaż w obecności Przewodnika, Pana Igora – serdecznie pozdrawiamy, nawet mało popularny salonik zyskał. Dowiedzieliśmy się np. że obraz z lisem jest oryginalnym XVII-wiecznym ‚holendrem’. Mogliśmy także zobaczyć „róg Wojskiego”. Najwięcej emocji budzą zawsze trofea myśliwskie zwłaszcza te egzotyczne.

lk2

Konkursowe zadania dotyczyły wystawy czasowej „Konie w Warszawie XIX i XX w”. Na wystawie zaprezentowane były nie tylko zdjęcia ale również obrazy, dokumenty, druki, pocztówki, multimedia, mapy. Można było dowiedzieć się wielu ciekawych faktów dotyczących obecności koni w Warszawie od Księstwa Warszawskiego aż do zagłady koni podczas Powstania Warszawskiego, kiedy podzieliły los mieszkańców stolicy.

Zwiedziliśmy także Powozownię. Po zwiedzaniu Muzeum nie mogło obyć się bez rytualnych gofrów. To co zaoszczędziliśmy na biletach, udało się wydać właśnie na gofry…

lk3

W drodze powrotnej dokarmiania zwierzaków był ciąg dalszy… Karmione były już nie tylko wiewiórki, ale także gołębie, pawie i kaczki. Podejrzewam, że niejednej myszy się dostało resztek… Wśród zieleni można zapomnieć że jest się w wielkim mieście, tym bardziej że w tygodniu tłumów na parkowych alejkach nie ma.

lk4

Dodaj komentarz